AKADEMIA MARYNARKI WOJENNEJ

STOSUNKI MIĘDZYNARODOWE - 035DC


main
archiwum
forum

stosunki międzynarodowe
studenci
artykuły
wywiady
materiały
imprezy

fotki
teksty
zmiany
linki








Stosunki (międzynarodowe) zalewają Akademię

Najtrudniej jest zacząć. I to nie tylko artykuł - każdy początek, każdy pierwszy krok jest ciężki. Wie o tym każdy, kto już cokolwiek w życiu przeszedł. Ostatnio my, I rok stosunków międzynarodowych, zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. I to nie byle jaką wodę, tylko na szerokie wody Marynarki Wojennej RP. Terytorium, jak się pewnie niedługo okaże, wcale nie łatwe do przebycia, naszpikowane czyhającymi na nas miłymi i niemiłymi niespodziankami, przeszkodami i utrudnieniami, które nawet dla wytrawnych podchorążych stanowią problem, a co dopiero dla nas - "marnych" i "słabych" cywilów.

Tym ciężej jest nam zacząć. Nie dość, że jednak dla większości studiowanie to nowe doświadczenie w życiu, to jeszcze uczymy się w bardzo nietypowym miejscu, na domiar złego będąc I rokiem cywilnych studiów, a więc stanowiąc swoiste "króliki doświadczalne" dla całej Uczelni. I pewnie koleżanki i koledzy z cywilnej nawigacji zgodzą się ze mną, że choć nie mamy tyle obowiązków, co podchorążowie, choć nie możemy poszczycić się noszeniem niebieściutkich "smurfów", to wcale nie jest nam łatwo.

Nie chcę jednak, żeby był to kącik skarg i zażaleń. Dostałam zadanie, aby opisać wrażenia naszego roku po miesiącu nauki (bądź nie do końca nauki, ale o tym później…) w Akademii. Jednak doszłam do wniosku, że o wiele ciekawiej będzie, jak najpierw pokrótce opowiem o naszej grupie "jednostek specjalnych AMW". Mam nadzieję, że posłuży to nieco naszej integracji z Paniami i Panami Podchorążymi.

Jak już powszechnie wiadomo (plotki po Uczelni szybko się rozchodzą..) na pięćdziesiąt kilka osób z naszego roku, większość stanowi tzw. płeć piękna. To zapewne nowość w naszej Alma Mater (nie obrażając oczywiście Pań Podchorążych, które pewnie już zdążyły się przyzwyczaić do nierównych proporcji płci), dlatego od pierwszego dnia wzbudzałyśmy zainteresowanie, ciche (lub niekiedy głośne) komentarze i zaciekawione spojrzenia. Cóż, uroki uczelni wojskowej.

Oczywiście stosunki nie samymi babami stoją i mamy swoich "rodzynków", czyli trzynastu chłopaków, którzy dzielnie towarzyszą nam również podczas pozauczelnianych imprez. A tych, jak na razie, nie brakuje. Póki czas pozwala, a wykładowcy nie cisną, staramy się prowadzić słynne studenckie życie. I tak już dwukrotnie "integrowaliśmy się" z Zoomie w Gdyni. Raz we własnym gronie, dwa tygodnie później razem z zaproszonymi osobami z kierunków wojskowych. Niestety rozmiary lokalu nie pozwoliły nam zaprosić wszystkich, utrudniły też żywiołowy taniec czy, pojawiające się już wśród niektórych, bardziej intymne rozmowy. Jednak nie można zaprzeczyć, ze obie imprezki należały do bardzo udanych - nie zawiodła ani frekwencja, ani muzyka (ukłony w stronę naszych koleżanek i kolegów, którzy poświęcili nieco czasu na "didżejowanie").

Oczywiście zamiast napisać o naszych wrażeniach ze szkoły, zaczęłam od imprez... cóż, myślę jednak, że nic tak bardzo nie integruje, jak wspólna zabawa. Słowo "integracja" stało się zresztą bardzo modne wśród szeregów grupy 035 DC (dla niezaznajomionych z oznaczeniami wojskowymi, ten wiele mówiący skrót obejmuje prawie 60 studentów I roku Stosunków). Staramy się więc nie tylko integrować w ramach naszej grupy, ale też wychodzimy z inicjatywami wspólnej zabawy z Podchorążyniami i Podchorążymi. Plany tzw. otrzęsin organizowanych przez samorząd oraz inne, mniejsze imprezy (np. ostatnia obecność w Zoomie), nasza obecność w sekcjach sportowych, samorządzie, nowopowstałym chórze itp. służą przede wszystkim lepszemu poznaniu się, nawiązaniu towarzyskich kontaktów i współpracy.

Nie będziemy ukrywać, że nie wszystko nam się od początku podobało. Panujący powszechnie rygor i porządek (zwłaszcza na zajęciach z wychowania fizycznego…), przytłaczająca wręcz cisza i spokój na korytarzach, sprawdzanie obecności na wykładach, przepustki, na których widnieje przedmiot naszego powszechnego ubolewania - napis "studia zaoczne", indeksy, na których kartach określeni zostaliśmy mianem "studentów zaocznych i wieczorowych", brak ubezpieczenia zdrowotnego i na wypadek tzw. "zdarzeń losowych", brak opieki lekarskiej, miejsc w akademikach dla osób spoza Trójmiasta, książek do przedmiotów humanistycznych w Bibliotece, niewyremontowane szatnie w Obiekcie Sportowym (trzy prysznice na 40 dziewcząt to stanowczo za mało) itp., itd. Litania skarg i zażaleń mogłaby być długa, ale nie w tym rzecz. Wszyscy przebrnęliśmy przez ciężki proces rekrutacji, niekiedy pełen chwil zwątpienia i rozpaczy nie po to, aby teraz narzekać.

Nasz miesiąc egzystencji na Akademii obfitował więc zarówno w zdarzenia zabawne i nieprzewidziane (tych była zdecydowana większość), a niekiedy w troszkę bardziej przykre. Zdecydowanie najbardziej zaskoczyli nas dowcipni i pełni humoru wykładowcy. Dużym plusem Akademii jest też świetne wyposażenie sal, pracowni komputerowej, duża sala gimnastyczna, perfekcyjna organizacja i "uprzejmość" pań w dziekanacie.

Trzeba jednak przyznać, że większość z nas jest bardzo zadowolona z wyboru tej uczelni i tego kierunku studiów. Prawdopodobnie diametralnie inne będą nasze miny w czasie pierwszej sesji, póki co jednak mamy troszkę czasu na zabawę, integrację i, chociażby pisanie do gazetki.

Powoli wpływamy na szerokie wody Akademii Marynarki Wojennej.




Autor: Aimee

POWRÓT DO ARTYKUŁÓW



ważniejsze linki

Akademia Marynarki Wojennej

stosunki.pl

© Stosunki Międzynarodowe - 035DC - Akademia Marynarki Wojennej 2003-2008
Wszelkie prawa zastrzeżone, wykorzystywanie materiałów ze strony bez zgody autora jest zabronione.